Langogo Genesis

Zaczniemy od pozytywnych stron - to urządzenie wspiera ponad 100 (w większości azjatyckich) języków. Zaskoczyła nas również możliwość udostępniania tłumaczeń, co jest opcją dostępną w zdecydowanie bardziej zaawansowanych translatorach niż Langogo. Bierzemy to zatem za dobrą monetę i mamy nadzieję, że producent nie przestanie inwestować w rozwój tego urządzenia i z niecierpliwością czekamy na kolejne wersje!

Z drugiej strony, dość szybko staje się jasne, że ten produkt jest głównie kierowany do klienta azjatyckiego, a nie na rynek europejski czy amerykański. Menu urządzenia jest dostępne w szerokim wachlarzu języków azjatyckich i tylko w wąskiej grupie pozostałych (angielski, hiszpański, francuski i niemiecki). Jeśli możemy coś doradzić producentowi, to właśnie dodanie menu, obsługi klienta oraz instrukcji w większej ilości europejskich języków.

Ostatnim, ale nie najmniej ważnym problemem jest - zgadliście, łączność z internetem! Jak to urządzenie ma działać, jeśli nie dostajemy do niego karty SIM? Jednym rozwiązaniem jest zakupienie karty na własną rękę (ale wtedy mogą się pojawić niespodziewane i wysokie opłaty roamingowe, zwłaszcza przy podróżach w odległe zakątki świata), a drugim jest dokupienie karty od producenta translatora. Karta SIM od Langogo działa w 72 krajach, a korzystanie z niej kosztuje około 4$ miesięcznie (bez darmowego okresu próbnego). Innymi słowy, aby w ogóle przetestować ten translator, trzeba zobowiązać się osobno i zainwestować w kartę SIM, czyli już na dzień dobry pojawia się konieczność dopłacania do zakupionego urządzenia. Istnieje możliwość korzystania przez Wi-Fi, ale każdy wiem jak to w praktyce bywa z dostępnością do darmowego łącza za granicą.